a także Doradca Specjalny Bruckner Chase Ocean Positive Inc. i Manager Projektu Blue Journey Eastern Europe, absolwent Śląskiego Uniwersytetu Medycznego, specjalista zdrowia publicznego i ratownictwa medycznego. Zanurzymy się  w głębokim temacie profilaktyki utonięć  i Ratownictwa Sportowego jednej z nielicznych dyscyplin sportowych, którą łą czy idea ratowania życia, co więcej swoje powszechne zastosowanie znajduje w codziennym życiu i zawodzie ratownika wodnego.

Weronika Seichter: Jak znalazłeś się w strukturach amerykańskiej fundacji, która ma sporo sukcesów z zakresu promowania bezpieczeństwa nad wodą i konserwacji mórz i oceanów nie tylko w Stanach Zjednoczonych?

Bartłomiej Bober: W ubiegłym roku, postanowiłem powrócić do mojej pasji czyli ratownictwa wodnego, zarówno od strony sportowej jako zawodnik, jak również od strony funkcjonalnej zajmując się tematyką bezpieczeństwa nad wodą. Powrót był trudny bardziej ze względu na obciążenia psychiczne niż fizyczne. Pokonać lęk przed codziennymi treningami, pogodzenie 2 treningów dziennie z pracą zawodową, motywacja do wstawania o 4 nad ranem czy utrzymanie diety bezglutenowej było jeszcze większym wyzwaniem, niż powrót do wysokiej formy sportowej. Nie poradziłbym sobie z obciążeniem gdyby nie fantastyczne wsparcie mojej wspaniałej żony, która wspiera mnie na co dzień. Ja dostawałem omlet o 4 rano podany przez moją żonę na patelni, nie jeden mężczyzna gdyby budził żonę o 4 rano dostałby patelnią. Sportowcy często mawiają, że „pamięć mięśniowa” pozostaje, czyli dość szybka adaptacja organizmu i mięśni do wysiłku, na przykład po powrocie do treningu po okresie roztrenowania. Po kilku miesiącach intensywnych przygotowań wystartowałem w 2016 roku w Mistrzostwach Świata w Holandii. W jednej z najbardziej prestiżowych konkurencji, z resztą mojej ulubionej, zdobyłem brązowy medal w swojej kategorii wiekowej. Przed wyjazdem przyjąłbym jako sukces miejsce w pierwszej dziesiątce i taki był też plan minimum. Medal po tak krótkich przygotowaniach zwrócił uwagę prezesa fundacji Pana Brucknera Chase, który był obecny na Mistrzostwach. Po dekoracji podszedł złożyć gratulacje i tak wyglądał nasz pierwszy kontakt, który był podłożem do późniejszej współpracy.

Weronika Seichter: To pytanie słyszałeś chyba często. Skąd zamiłowanie do ratownictwa sportowego?

Bartłomiej Bober: Odpowiem najkrócej jak można: z pływania. W wieku 8 lat rozpocząłem naukę pływania, w wieku 9 lat poszedłem do klasy sportowej o profilu pływackim o co bardzo zabiegałem u rodziców, ponieważ początkowo byli nastawieni sceptycznie. Z tym wiąże się również pewna historia. Chęć rywalizacji sportowej już jako małego chłopca, była u mnie tak wysoka, że na początku roku szkolnego 3 klasy szkoły podstawowej postanowiłem zataić przed rodzicami zmianę klasy z „a” na „b”, a przed nauczycielami, że zgody rodziców nie posiadam. W efekcie możecie sobie wyobrazić jakie było zdziwienie rodziców gdy na koniec września poszli na pierwszą wywiadówkę i dowiedzieli się, że ich syn nie jest w klasie ogólnej tylko sportowej. Takie były to czasy przełomu lat 80 i 90, gdzie taki manewr mogłem wykonać, jedyne co ówcześnie ryzykowałem, to kara lub szlaban na wyjścia z domu od rodziców, ale obeszło się na szczęście bez kary. Z pływania już naprawdę blisko do ratownictwa sportowego. Wystarczy, że pływak pójdzie na kurs ratownika, podchwyci technikę pływania, ma predyspozycję somatyczne, urozmaicenie w monotonii treningu pływackiego, chęć zmiany dyscypliny i mamy gotowy przepis na świetnego zawodnika.

Weronika Seichter: Brązowy medal Mistrzostw Świata, to Twój największy sukces? Czy Twoje sportowe ambicje zostały zaspokojone?

Bartłomiej Bober: Ten medal to niewątpliwie jeden z największych moich sukcesów sportowych, ale nie powiem, że zdecydowanie najważniejszy. Posiadam wszystkie kolory krążków Światowych Igrzysk Medyków, czy inne międzynarodowe sukcesy. Skupiam się jednak na przyszłości, jestem dumny ze swoich osiągnięć, ale nie potrafię się nimi chwalić. Lepiej wychodzi mi promowanie innych niż samego siebie. Nakreśliłem plan przygotowań do Mistrzostw Świata 2018, które odbędą się w Australii. To zawsze najważniejsza, a ze względu na miejsce dodatkowo jeszcze bardziej prestiżowa impreza w świecie Ratownictwa Wodnego. Australia dla Ratownictwa Wodnego, jest tym czym Ateny dla Igrzysk Olimpijskich, Brazylia dla futbolu, czy Stany Zjednoczone dla koszykówki. To po prostu mekka ratownictwa wodnego. Z resztą temat Mistrzostw Świata w Australii był numerem jeden w dalszej rozmowie z Panem Bruckner Chase, który współpracuje z organizatorami i uchylił rąbka tajemnicy, że są plany, by do programu mistrzostw wprowadzić konkurencje dla osób niepełnosprawnych, na wzór Igrzysk Paraolimpijskich. Zainteresował mnie ten temat, ponieważ pomoc w powrocie osób niepełnosprawnych do sprawności fizycznej i pokonywanie barier zawsze wzbudzały moje zainteresowanie i ogromne uznanie.

Weronika Seichter: Na czym polega Wasza współpraca i Twoje obowiązki w Fundacji?

Bartłomiej Bober: Realizujemy szereg zadań, ale podzieliłbym je na 4 główne. Pierwsze to Projekt Blue Journey, kreowanie i wdrażanie programów profilaktyki utonięć oraz ochrony środowiska wodnego, skierowanych do wszystkich osób i jak w większości przypadków tego typu programów z priorytetem dzieci i młodzieży oraz ratowników wodnych. Obszar działania Stany Zjednoczone i pilotażowo Polska. Jeden z programów zrealizowaliśmy już w lutym 2017 roku w Zabrzu, były wykłady w szkołach, zajęcia w klubach pływackich i konferencja ekspercka.

Drugie zadanie to pomoc w zbudowaniu i rozwoju systemu ratownictwa wodnego w krajach słabo rozwiniętych i rozwijających się. Ostatnio tego typu program fundacja zrealizowała w Samoa Amerykańskim, niedawno otrzymała propozycję przygotowania kolejnego tym razem dla Haiti. Trzecie zadanie obejmuje aktywizację osób niepełnosprawnych w wodzie poprzez ratownictwo sportowe. Jak wspominałem, kolejne Mistrzostwa Świata odbędą się w 2018 roku w Adelajdzie i tam po raz pierwszy planuje się rozegranie konkurencji dla osób niepełnosprawnych, także dla tych z uszkodzonym rdzeniem kręgowym, nierzadko po … skoku do wody…. To swego rodzaju psychofizyczna terapia, coś więcej niż integracja i rywalizacja sportowa. Czwarte zadanie fundacji, to organizacja cyklu integracyjnych zawodów w ratownictwie sportowym Legion of Ocean Heroes. Impreza łączy na starcie zawodników wyczynowych oraz tych z niepełnosprawnością ruchową i intelektualną. Świetnie sprawdza się w USA, chcielibyśmy rozszerzyć formułę i przenieść jedną edycję do Polski. Jest to doskonałe narzędzie do promowania ratownictwa wodnego, zwracania uwagi na problem utonięć.

Weronika Siechter: Legiony Bohaterów Oceanu, brzmi intrygująco.

Bartłomiej Bober: Impreza ta już dwukrotnie była nominowana do 10 najlepszych imprez na świecie magazynu World Open Water Swimming Association. Ciekawa formuła, choć i tak mamy się od kogo uczyć. Najlepsze imprezy na świecie Surf Life Saving robią Australijczycy, a Coolangatta Gold to wręcz ikona.

Weronika Seichter: Na czym polegają konkurencje w Twojej dyscyplinie?

Bartłomiej Bober: Konkurencji jest kilkanaście, są niesamowicie atrakcyjne i widowiskowe i do dzisiaj wiele osób ze środowiska zastanawia się jak to możliwe, że tak widowiskowa dyscyplina nie jest w programie igrzysk. Wróćmy jednak do pytania. Konkurencje dzielimy na basenowe, gdzie pływamy między innymi 200 m przepływając pod przeszkodą, 50 m płynąc 25 m kraulem i holując 25 m specjalnego manekina, pływamy w płetwach i z pasem ratowniczym, mamy też sztafety oraz konkurencje morskie gdzie pływamy wpław 400 m, na kajaku, na desce ratowniczej, ścigamy się także w na plaży w konkurencji flag plażowych, które polegają na systemie wyścigu australijskiego, tj. ostatni w biegu odpada, reszta ściga się dalej, aż w ostatniej serii zostanie dwóch zawodników. To oczywiście bardzo duże uproszczenie opisu tylko części konkurencji. Na pełne omówienie musielibyśmy poświęcić naprawdę sporą część rozmowy. Zakres Ratownictwa Sportowego można porównać do zakresu lekkiej atletyki.

Weronika Seichter: Kto wiedzie prym i czy dyscyplina ma szansę rozwoju? Jak to wygląda w Polsce?

Bartłomiej Bober: Mamy tu swoisty podział gdzie w konkurencjach basenowych od lat zdecydowanie wiodą prym takie kraje jak Niemcy, Włochy, Nowa Zelandia, Australia, ale też coraz śmielej zaglądają do czołówki Polacy. Kiedyś byliśmy „średniakami” z pojedynczymi sukcesami, z Mistrzostw Świata 2016 rozegranych w Holandii przywieźliśmy sporo medali. Zarówno seniorzy, juniorzy jak i mastersi. Możemy być dumni. W konkurencjach morskich klasą samą w sobie są Australijczycy, Nowozelandczycy, Amerykanie, Brytyjczycy czy Francuzi.

Weronika Seichter: Skąd taki podział?

Bartłomiej Bober: Kwestia warunków do treningu i sezonowości. Większa część Europy może trenować konkurencje morskie jedynie w sezonie letnim, Australia trenuje cały rok. My mamy linię brzegową Bałtyku, ok 400 km, Francuzi nieporównywalnie więcej. Statystycznie więc mają większe szanse na znalezienie i wychowanie klasowych zawodników. Oczywiście coraz więcej jest miejsc, gdzie skutecznie można trenować również morskie konkurencje nie będąc… nad morzem.

Weronika Seichter: Ratownictwo Sportowe i konkurencje morskie rozgrywane… na Śląsku?

Bartłomiej Bober: Wbrew pozorom Śląsk jest jednym z głównych ogniw ratownictwa wodnego w Polsce. Mamy tu największą liczbę ratowników wodnych, mamy tu reprezentantów Polski na Mistrzostwa Świata, mamy tu imponującą liczbę naturalnych akwenów wodnych, jest gdzie pływać na wodach otwartych. Nie ma wysokich fal i to jest de facto jedyna wyraźna przewaga nad nami tych, którzy na co dzień trenują na falach. Weronika Seichter: Jak i gdzie można zapoznać się z Ratownictwem Sportowym? Bartłomiej Bober: Przed nami niepowtarzalna okazja, by zobaczyć zawody na najwyższym światowym poziomie na żywo w Polsce. World Games czyli w pewnym sensie „Igrzyska Olimpijskie” w dyscyplinach nieolimpijskich, które pretendują do tego miana odbywają się w 2017 roku w Polsce we Wrocławiu. World Games odbywają się również co 4 lata i w roku poolimpijskim. Lifesaving Sport bo tak brzmi nazwa międzynarodowa dyscypliny jest jedną z wiodących.

Weronika Seichter: Jak zarekomendowałbyś Lifesaving Sport jednym zdaniem…

Bartłomiej Bober: świetna dyscyplina, pod względem sportowym uzupełnienie i urozmaicenie niezwykle trudnego i monotonnego treningu pływackiego, pod względem estetyki widowiskowa, pod względem praktycznym łącząca się z zawodem ratownika wodnego.

Weronika Seichter: Co stoi na przeszkodzie w uznaniu dla Twojej dyscypliny i jej popularności?

Bartłomiej Bober: Polacy podobnie jak amerykanie kochają sport i myślę, że gdyby dać medialną szansę tej dyscyplinie byłaby nie mniej popularna niż pływanie w Stanach Zjednoczonych, bo dla widza lifesaving sport jest bezsprzecznie zdecydowanie ciekawszy i bardziej interesujący niż pływanie. Uważam, że przyczyny są dwie wiodące. Po pierwsze w Europie zwłaszcza w Polsce i kilku innych krajach piłka nożna zdominowała obszar sportu. Najogólniej rzecz ujmując ludzi bardziej interesuje jakim samochodem jeździ Robert Lewandowski i ile zarabia Wojciech Szczęsny niż medale i rekordy rodaków w innych dyscyplinach sportowych. Przyznam, że rozumiem kibiców, po prostu tak jest i nie ma powodu by się obrażać. Podobnie jak nie ma powodu by się obrażać, że zasobność portfela piłkarzy jeż najwyższa. Nikt nikomu nie kazał uprawiać kolarstwa torowego, badmintona, tenisa stołowego czy pływania i jednocześnie nie zabraniał zostać piłkarzem. Po drugie na dziś nie posiadamy w ratownictwie sportowym super gwiazdy pokroju Adama Małysza i Kamila Stocha, która by pociągnęła za sobą dyscyplinę jak to się zwykło mówić, chociaż od kilku lat regularnie przywozimy medale z Mistrzostw Świata i Europy.

Weronika Seichter: Wspomniałeś o praktycznym wymiarze sportu i łączeniu z zawodem ratownika…

Bartłomiej Bober: Jedna z nielicznych i na pewno jedna z najbardziej charakterystycznych dyscyplin sportowych, która wywodzi się z idei niesienia pomocy, ratowania i której uprawianie prowadzi do nabycia praktycznych umiejętności w zawodzie ratownika.

Weronika Seichter: Jak słyszymy niezbędnych zwłaszcza w trakcie sezonu letniego.

Bartłomiej Bober: To przykre, że ludzie umierają w wodzie, najczęściej w banalny sposób i z banalnych przyczyn. Najczęściej jest to alkohol i przecenianie sowich umiejętności. Uważam, że tu można bardzo wiele zrobić, nie tylko poprzez podnoszenie kwalifikacji i umiejętności samych ratowników, a te w przekroju całej Europy są całkiem spore, ale przede wszystkim w temacie profilaktyki.

Weronika Seichter: Jak ważna jest profilaktyka utonięć i w jakim zakresie jest rozwinięta w Polsce?

Bartłomiej Bober: Moim zdaniem zdecydowanie najważniejsza. Druga część pytania jest pozornie łatwa, a jednak trudno mi jednoznacznie odpowiedzieć. Ponadto nie czuję się do końca kompetentny by w pełni udzielić odpowiedzi na to pytanie. Z moich doświadczeń i obserwacji wynika, że profilaktyka dotyczy niestety przede wszystkim samych ratowników wodnych. To jedna z nielicznych grup społecznych i zawodowych, która w ogóle ma do czynienia z jakąkolwiek formą profilaktyki utonięć. W moim odczuciu to trochę tak jakby skupiać się na nauce samoobrony zawodników MMA, zamiast na przykład kobiet.

Weronika Seichter: Mówiąc szczerze wiem, że nie wchodzimy do wody po alkoholu, do zimnej wody i nie skaczemy w nieznanym miejscu, ale nie przypuszczam, bym wiedziała jak się zachować gdy zobaczę osobę tonącą lub gdybym sama nią była.

Bartłomiej Bober: To i tak nieźle. Wielu z nas nie ma nawet świadomości lub ją wypiera, że alkohol i pływanie to kiepski pomysł. Uważam, że brakuje jednolitego programu profilaktyki utonięć, traktującego całość problematyki i skierowanego do wszystkich, zwłaszcza dzieci i młodzieży szkolnej. A przynajmniej mnie nic na ten temat nie wiadomo. Brakuje akcji społecznych czy marketingowych. Znasz jakieś? Jeżeli odpowiedź brzmi „nie”, to znaczy, że nawet jeżeli takie występują są nieefektywne. Osobiście znam kilka akcji profilaktycznych, jak choćby „Bezpieczna woda” realizowana niedawno w Zabrzu. Są to jednak najczęściej przykłady absolutnie lokalne raz do roku dla kilkuset dzieci. Promocyjnie wiodącą akcją ogólnopolską była „Płytka wyobraźnia to kalectwo”, tego typu działań profilaktycznych powinno być znacznie więcej. W Polsce korzystających z kąpieli nad morzem, jeziorami i rzekami jest nas miliony…

Weronika Seichter: Może po prostu mamy większe zmartwienia jak na przykład wypadki komunikacyjne?

Bartłomiej Bober: Żyjemy w dość specyficznym dla ratownictwa wodnego położeniu strefy umiarkowanej. Powiedziałbym w lekkim rozkroku. Mamy możliwość kąpieli na akwenach otwartych, ale de facto tylko przez ok 3 miesiące. Jest to typowa sezonowość, która powoduje, że zdarzają się wypadki nad wodą, mało tego zintensyfikowane, bo chcemy jak najlepiej wykorzystać czas sezonu letniego, jednocześnie nasza czujność jest uśpiona, bo sezon ma to do siebie, że się zaczyna i … kończy. We wrześniu zapominamy o beztrosce wypoczynku nad wodą i przypominamy sobie w czerwcu.

Weronika Seichter: Ale z drugiej strony gdyby sezon byłby dłuższy lub pływanie byłoby możliwe całorocznie wypadków byłoby jeszcze więcej.

Bartłomiej Bober: Niekoniecznie. Sezonowość powoduje, że po powrocie z wakacji zapominamy o problemie utonięć, temat jest niemodny, nieaktualny, „nas nie dotyczy” i medialnie profilaktyka jest odwieszona na wieszak aż do mniej więcej maja, gdzie pojawiają się pierwsze przypadki tonięcia. Proszę zwrócić uwagę, że media podają wtedy głównie te informacje w charakterze „newsa” i „sensacji”. A traktowanie tematu profilaktyki? Nie przypominam sobie szerokiej debaty na temat bezpieczeństwa nad wodą.

Weronika Seichter: Skąd najlepiej czerpać wzorce?

Bartłomiej Bober: Wiedza i doświadczenia innych leżą na talerzu. W Australii czy Stanach Zjednoczonych, gdzie siedzibę ma Fundacją z którą mam przyjemność współpracować, temat jest traktowany poważnie. Profilaktyka opiera się o programy dla dzieci i młodzież, ogólnodostępne szkolenia, doskonałe spoty promocyjne w telewizji, które bardzo przemawiają do wyobraźni. W Polsce oczywiście rozbudowuje się infrastruktura basenowa, obiekty kryte są dostępne cały rok i to jest bardzo dobry kierunek, bo żaden sport rekreacyjnie nie jest tak prozdrowotny jak pływanie. Z tego też powodu tym bardziej powinniśmy skupić się na profilaktyce bo ekspozycja na zagrożenia jest coraz większa.

Weronika Seichter: Wspomniałeś o rozbudowywanej infrastrukturze basenowej. Co możesz powiedzieć o naszych ratownikach, zwłaszcza tych ze śląska?

Bartłomiej Bober: Mimo, że Śląsk nie ma dostępu do morza i oceanu, warto zwrócić uwagę na co najmniej trzy charakterystyczne cechy: na Śląsku jest bardzo dużo wód śródlądowych, jezior, stawów, rzek, zalewów, itp. Na Śląsku w porównaniu do innych regionów Polski jest bardzo dużo obiektów basenowych od aquaparków, po baseny szkolne. Na śląsku jest największa liczba ratowników i są oni bardzo dobrze wyszkoleni.

Weronika Seichter: A ratownicy w Polsce na tle świata?

Bartłomiej Bober: Muszę powiedzieć, że możemy być dumni z naszych ratowników. Polski ratownik wodny to już uznana marka na rynku międzynarodowym zarówno w wymiarze sportowym jak i zawodowym. Kiedyś cieszyliśmy się z awansu naszych zawodników do finałowych wyścigów Mistrzostw Świata w konkurencjach basenowych, sporadycznie zdarzały się medale, dziś zdobywamy je regularnie, a najlepsi zawodnicy na świecie zaczynają kojarzyć polskie nazwiska. Sporo mamy do nadrobienia jednak w konkurencjach morskich, w których dominują wspomniani wcześniej Australijczycy, Amerykanie czy Nowozelandczycy, Francuzi i Brytyjczycy. Zawodowo? Jesteśmy zdyscyplinowani, sumienni, dobrze wyszkoleni w zakresie technik ratowniczych i resuscytacji. Proszę mi wierzyć, że ratownicy z Polski nie są zatrudniani w Wielkiej Brytanii czy USA ze względu na przyjmowanie niższych stawek, a przede wszystkim ze względu na jakość wyszkolenia i sumienność.

Weronika Seichter: W rozmowie nie może zabraknąć wątku najczęstszych przyczyn utonięć.

Bartłomiej Bober: Być może dla niektórych to zaskoczenie, ale nie zupełny brak umiejętności jest najczęstszą przyczyną utonięć w Polsce i innych krajach rozwiniętych. Tak mówią statystyki mojej pracy dyplomowej z analizy wypadków nad wodą oraz tak zdecydowanie mówi moje blisko 20 letnie doświadczenie w pracy ratownika wodnego.

Weronika Seichter: Co nas wciąga pod wodę?

Bartłomiej Bober: Wiry, tak jak na przykład na Jeziorze Żywieckim, czy prądy wsteczne tak jak na Bałtyku. Przede wszystkim jednak głupota na którą składa się: alkohol, brawura i przecenianie swoich umiejętności. Skakanie do wody bez wcześniejszego rozpoznania dna akwenu, wypływanie na środek jeziora samemu bez asysty, wypływanie wpław czy łodzią wiosłową podczas sztormu nad morzem czy w trakcie wielkiego upału to proszenie się o ogromne kłopoty. Inne przyczyny to zawał serca, wychłodzenie organizmu, skurcz mięśni, itp. można by jeszcze sporo wymienić.

Weronika Seichter: Czy wraz z zachodzącymi zmianami na świecie zmieniają się także zagrożenia?

Bartłomiej Bober: Coraz częściej mamy do czynienia z przypadkami tonięcia masowego i nie mam tutaj na myśli tylko kwestii przedostawania się uchodźców przez Morze Śródziemne do Europy. Choć ten temat i problematyka jest bardzo obszerna. Morze Śródziemne jak każde morze jest wymagające, ale mimo wszystko to środowisko wodne dość komfortowe w porównaniu do mórz wysuniętych bardziej na północ jak chociażby Morze Bałtyckie, Północne, Irlandzkie czy Beringa o oceanach nie wspominając. Rożni je temperatura wody, siła prądów, fal, pogoda i liczba meduz, które mogą wyrządzić wiele złego. Mało kto wie, że oparzenia żelowych ryb (z ang. Jellyfish) potrafią wyrządzić wiele złego.

Weronika Seichter: Czy te zmiany są spowodowane obranym kursem na Europę?

Bartłomiej Bober: to jeden z wielu wątków. Każdy z Was może w tej chwili zajrzeć na youtube i zobaczyć o czym mówię w przypadku tonięcia masowego, gdy łódź z przeciążenia ulega zatonięciu na rzece Ganges w Indiach. Najbardziej uderza fakt jak blisko brzegu dzieje się cała sytuacja. W tym wypadku to brak umiejętności pływackich był wtórną przyczyną utonięcia. Wtórną, bo pierwotną nieodpowiedzialność tych, którzy odpowiadali za rejs. W Ameryce Południowej, południowo-wschodniej Azji czy Afryce takich zdarzeń jest znacznie więcej. My o nich nie słyszymy i nie mówimy, bo nas bezpośrednio nie dotyczą.

Weronika Seichter: Jak to w życiu nie każde zdarzenie da się jednak przewidzieć i nie każdego można uniknąć.

Bartłomiej Bober: W ratownictwie wodnym absolutnie najważniejsza jest PROFILAKTYKA. Najważniejsze to nie dopuścić by samolot z niesprawnymi silnikami wystartował. Jeżeli już tak się zdarzy, mamy poważny problem i musimy pomyśleć jak zminimalizować tragiczne następstwa lawiny zdarzeń. Na każde wyżej opisane zdarzenie czy przyczynę tonięcia jest odpowiedź. Uraz mechaniczny w wodzie? Żadna abstrakcja, tylko codzienność. Wyobraźmy sobie dwie młode osoby, które wiosłują łodzią, w pewnym momencie jedna się wychyla za burtę, żeby zmoczyć buzię, traci równowagę, wpada na wiosło, które ją dosłownie nokautuje, traci przytomność w efekcie czego tonie. Inna przyczyna? Dobry pływak, który samodzielnie wypływa na środek jeziora, dostaje w pewnym momencie skurcz choćby ze względu na różnicę temperatur wodapowietrze lub słabą rozgrzewkę przed wejściem do wody. Tragedia w obu przypadkach gotowa.

Weronika Seichter: Odnoszę wrażenie, że równie dużym zagrożeniem co sama woda jest nasza rutyna.

Bartłomiej Bober: Zdecydowanie największym. Nie mamy pokory dla żywiołów. Środowisko wodne, jest dla człowieka środowiskiem obcym i nie wolno o tym nigdy zapominać. Ludzie najczęściej toną w dwóch skrajnych przypadkach, albo nie mają żadnych umiejętności pływackich, albo potrafią na tyle dobrze pływać by bez odpoczynku przepłynąć 400-500 m i więcej. Rutyna gubi rzecz jasna tych drugich.

Weronika Seichter: Znasz tego typu przypadki?

Bartłomiej Bober: Proszę sobie wyobrazić, że w 2010 roku na otwartym akwenie utonął świetny pływak… uwaga…brązowy medalista Mistrzostw Świata z 2009 roku…uwaga…w trakcie wyścigu Pucharu Świata na dystansie 10 km.

Weronika Seichter: Niewyobrażalna tragedia i ironia losu.

Bartłomiej Bober: Wcześniej mówiliśmy o przyczynach, w tym o wychłodzeniu organizmu. Tu sytuacja była zupełnie odwrotna. Zawody Pucharu Świata odbywały się w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, gdzie temperatura wody sięgała 30 stopni. Zawodnik stracił przytomność w trakcie wyścigu najpewniej z przegrzania i wyczerpania organizmu.

Weronika Seichter: Tu jednak trudno mówić o rutynie.

Bartłomiej Bober: No właśnie, słuszna uwaga. Nie chcemy nikogo osądzać, nie było nas tam, ale na pewno nie możemy powiedzieć o rutynie zawodnika. Ten tak jak każdy inny wziął udział w wyścigu, zabezpieczanym, organizowanym profesjonalnie. Miał prawo i wręcz powinien czuć się bezpiecznie podczas zawodów. Są czynniki, które jednak zawiodły bo takie zdarzenie nie powinno nigdy mieć miejsca. To zdarzenie dobitnie pokazuje, że woda to niebezpieczne środowisko.

Weronika Seichter: Trudno jednak powiedzieć, młodym ludziom: Nie wchodźcie do wody bo możecie utonąć. Ilu posłucha?

Poza tym nawet jeśli by słuchali, nasze plaże świeciłyby pustkami, chyba nie tak mają wyglądać wakacje marzeń. Bartłomiej Bober: Dobre pytanie, dobre stwierdzenie. Z pływaniem jest trochę jak z alkoholem. Jest jak najbardziej dla ludzi, tylko trzeba wiedzieć jak używać, w jakich dawkach i nie zgrywać bohatera świata.

Weronika Seichter: Uważasz, że umiejętności pływackie wystarczą do przeżycia godziny czy nawet doby w morzu?

Bartłomiej Bober: W tych warunkach nie każdy kto umie pływać przeżyje, ale każdy kto nie umie pływać zginie.

Weronika Seichter: Dziękuję bardzo za wyczerpującą rozmowę, informacje, a przede wszystkim praktyczne zwrócenie uwagi jak unikać zagrożeń.

Bartłomiej Bober: Również dziękuję bardzo i życzę wszystkim czytelnikom, którzy dobrnęli do końca rozmowy :) wspaniałego wypoczynku nad wodą, pełnego przyjemnych atrakcji. Zainteresowanych zapraszam do kontaktu na stronie

http://www.bcoceanpositive.org/heroes.html  

lub

https://brucknerchaseoceanpositive.wordpress.com

Link do wywiadu w programie - Gość TV Zabrze Bruckner Chase i Bartłomiej Bober

Gość TV Zabrze Bruckner Chase i Bartłomiej Bober

Autorzy: Bartłomiej Bober, Weronika Seichter

o180 Kreatywnie Pozytywnie - Agencja Reklamowa

Używamy Cookie

Ta strona używa cookie
zgodnie z ustawieniami
Twojej przeglądarki.
Czytaj więcej

Wyrażasz zgodę?

TAK
NIE