Kiedy ją zobaczyłem pierwszy raz stała oparta o róg baraku, który pełnił funkcję kościoła, patrzyła na mnie i paliła papierosa. Spędziłem tam cały dzień, ale jej wcześniej nie widziałem. Nie wiem gdzie była, nie wiem czy w ogóle tam była, ani skąd się wzięła. Wrzawa, kamery, fotografowie, dzieci, krzyki… Ekipa pakowała sprzęt, dzieci wciąż krzyczały, powietrze pachniało zapachem, którego nie znałem, ale przestało już kłuć w płuca żarem. Przebrałem się po raz kolejny w czystą, świeżą i suchą koszulkę. Tym razem już bez logo UNICEF. Pomimo ciężkiego dnia miałem poczucie dobrze wypełnionej misji. Miałem poczucie, że zrobiłem dziś coś dobrego. Nie wsiadłem do auta. Podszedłem.

- Cześć! Mam na imię Orlando! – Nie odpowiedziała. Patrzyła mi prosto w oczy. Dopiero teraz zrozumiałem, że wcale mnie nie oceniała. Przyglądał mi się tak po prostu szarymi, zmęczonymi oczami. Zakurzona koszula i przybrudzone rdzawą ziemią dżinsy świadczył o tym, że nie przesiedziała go w biurze. Próbowałem zgadnąć ile ma lat, ale równie dobrze mogła mieć dziesięć mniej, jak i dziesięć więcej ode mnie. Była zmęczona. To wszystko, co umiałem o niej powiedzieć. Poczułem się jak idiota. Pewnie cały dzień robiła coś, o czym nie miałem pojęcia, co nie było godne pokazania w telewizji. Pomiędzy nami nagle pojawiło się dziecko. Sięgało mi do połowy uda. Krótko przystrzyżone włosy, za duża koszulka w zielono czarne pasy, zwisające, za duże spodenki. Nie umiałem powiedzieć czy to chłopiec czy dziewczynka. Pociągało ją bezgłośnie za rękę, żeby zwrócić na siebie uwagę. Podała mi niedopalonego papierosa i dopiero wtedy spojrzała na dzieciaka. Wzięła go na ręce i poszła przed siebie. Kretyn pomyślałem o sobie. Nie wiedziałem co robić. Nie przypominam sobie kiedy ostatnio czułem się tak idiotycznie. Wtedy się odwróciła i spytała:

- Idziesz? Ruszyłem bez słowa. Szła przodem nie oglądając się więcej. Weszła do budynku, po drugiej stronie placu. To była kuchnia sierocińca, który filmowaliśmy. Posadziła dzieciaka na blacie, wyjęła z szafki chleb i posmarowała masłem orzechowym. Podała malcowi. Stałem tam i zastanawiałem się co ja tam robię. Nie umiałem jednak wyjść.

- Po co przyjechałeś? – spytała pociągając łyk z butelki. Miałem wrażenie, że odpowiedź wcale jej nie interesuje. - Pomóc – powiedziałem i w tym samy momencie poczułem jak głupio i banalnie to zabrzmiało. Wiedziałem, że ona nie chce słuchać frazesów. – Poznać Afrykę – dodałem, niestety, kolejny frazes. Chciałem się poprawić, żeby zabrzmiało bardziej osobiście, ale wyszło jak wyszło. Wzięła drugą butelkę wody i rzuciła w moim kierunku.

- No to choć! – powiedziała i znowu przeszła obok mnie nie oglądając się za siebie. Na ułamek sekundy szarpnął mną gniew. Nie podobało mi się jak mnie potraktowała, ale jeszcze bardziej nie podobało mi się to, jak się przy niej czułem. A jednocześnie nie umiałem się oprzeć. Chciałem wiedzieć co chce mi pokazać. Byłem ciekawy co robiła przez cały dzień, gdzie była, kim była… Chciałem ją o to spytać. Chciałem mieć szanse przeprosić ją za to, że zachowuję się jak idiota, pokazać, że idiotą nie jestem. Wyszedłem przed kuchnię i zobaczyłem, że wsiada do odkrytego Jeepa. Po drodze sięgnąłem po wiatrówkę, czapkę z daszkiem i swoje okulary z wozu naszej ekipy.

- Orlando? Dokąd? Zaraz jedziemy! – krzyczał producent. Udałem, że nie słyszę. Ruszyła zanim dobrze usiadłem w fotelu. Nie oszczędzała samochodu. Auto przemknęło przez wioskę zostawiając za sobą tumany rdzawego pyłu. Miękkie zawieszenie kołysało na nieutwardzonej drodze. To mogło by być nawet przyjemne gdyby nie to, ze wciąż czułem się dziwnie. Kawałek za wioską skręciliśmy z drogi i jechaliśmy jeszcze jakiś czas równiną. Nagle równina skończyła się kamienną skarpą. Zatrzymała auto i wysiadła nie oglądając się na mnie. Podeszła bliżej skraju. Zapaliła papierosa i patrzyła przed siebie. Wysiadłem. Słońce pochyliło się nad horyzontem. Pachniało ziemią, sianem, kurzem. Nie wiadomo skąd pojawił się lekki wiatr. Przywiał dym z jej papierosa. Podszedłem do krańca skalnego nawisu. W dole rozpościerała się równiutka jak stół do bilardu niezmierzona ziemia. Widok, w którym można się zakochać. Wyschnięty, spalony, skąpany w czerwono – pomarańczowej poświacie kawałek świata. Zupełnie jak z Króla Lwa pomyślałem. Ale nie powiedziałem nic, bo nie chciałem znowu wyjść na idiotę. Zacząłem wyobrażać sobie plan zdjęciowy w tym miejscu. Kombinowałem, do jakiej fabuły by pasował. - Tutaj go znaleźliśmy – odezwała się nagle. – Dzieciaka, który był z nami w kuchni. Kucał przy zwłokach młodej kobiety. Matki, może siostry… Ją zastrzelili i zgwałcili. Niestety nie powiem ci w jakiej kolejności, bo nie mamy tu patologa. Nie wiemy jak długo tak siedział. Nie płakał. W ogóle nic nie mówił. Do tej pory się nie odezwał.

Oczekuj następnego fragmentu już w następnym tygodniu...

Autorka: Olga Zygarowska - autorka powieści kryminalno-sensacyjnej "Rufaro" wydanej przez Agencje Reklamowo-Wydawniczą "Vectra"; 2016

o180 Kreatywnie Pozytywnie - Agencja Reklamowa

HOBBY POMYSŁ NA ŚLĄSKI WYPAD

Idealne miejsce na spędzenie aktywnie czasu z gwarancją dodatkowych atrakcji zarówno tych z odrobiną historii (zwiedzanie zamku), widokowych jak i czysto relaksujących po ciężkim tygodniu w pracy.

Gdzie: Chudów koło Gliwic

Cel: Zwiedzanie, relax, wycieczka rowerowa, zloty motocyklowe.

Opis: Idealne miejsce na spędzenie aktywnie czasu z gwarancją dodatkowych atrakcji zarówno tych z odrobiną historii (zwiedzanie zamku), widokowych jak i czysto relaksujących po ciężkim tygodniu w pracy.

HOBBY POMYSŁ NA ŚLĄSKI WYPAD

Kolejny zamek jako propozycja weekendowego wypadu :) Może nieco większy i jego zwiedzanie zajmie trochę więcej czasu ale naprawdę warto. Poza tym piękny park i rynek miasta to atuty weekendowej wycieczki do Pszczyny

Gdzie: Pszczyna

Cel: Zwiedzanie, relaks, wycieczka rowerowa

Opis: Kolejny zamek jako propozycja weekendowego wypadu :) Może nieco większy i jego zwiedzanie zajmie trochę więcej czasu ale naprawdę warto. Poza tym piękny park i rynek miasta to atuty weekendowej wycieczki do Pszczyny

ŚLĄSK NA WASZYCH ZDJĘCIACH

Katowice - Muzeum Śląskie
Ciepły weekendowy dzień - zamek Chudów

Używamy Cookie

Ta strona używa cookie
zgodnie z ustawieniami
Twojej przeglądarki.
Czytaj więcej

Wyrażasz zgodę?

TAK
NIE