Nie ma czegoś takiego jak dobry czas na pisanie. Wróć, nie tak. Nie ma czegoś takiego jak zły czas na pisanie. Natchnienie albo wena, jak chcą niektórzy (Wena jest kobietą, a Natchnienie jak kto chce), to gość niespodziewany i nie zawsze proszony. Czasem przychodzi nie w porę. Pomysł na tekst, scenę czy dialog może pojawić się nagle. Dobrze jest wiec mieć stale przy sobie coś, co na czym będzie można te pomysły zapisać. Na pewno znacie opowieści o umowach czy tekstach zapisanych na serwetkach w restauracji, pociągowych biletach i innych skrawkach papieru. Czasem tak jest, że pomysł pojawia się, kiedy znajdujemy się w ruchu, w dziwnym miejscu, z dala od komputera, papieru czy nawet cywilizacji. Pamiętacie, jak pisałam o samochodzie, który zobaczyłam na drodze? Zdarzyło mi się też obudzić rano i pobiec do biurka, żeby zapisać sen. Jeden z motywów w mojej drugiej książce napisałam po rozmowie telefonicznej z kumpelą. Na moim biurku leży notes z zapisanymi „mądrościami”. Zapisuję w nim ładne zdania, które przychodzi mi do głowy, każde na osobnej kartce. Kiedy już je wykorzystam, gdy wypowie je któryś z moich bohaterów, kartkę wyrywam. Nie chcę, żeby moi bohaterowie się powtarzali, nawet, jeśli zadanie było najpiękniejsze i najmądrzejsze w świecie. Mój komputer pełny jest fragmentów, często nie posiadających konkretnych bohaterów, za to zawierających to, co w danej chwili czułam. Pisanie pomaga. Rufaro zaczęłam pisać na życiowym wirażu. Miało to być tylko zobrazowanie tego, co się stanie, jak już wszystko się skończy i nie wypali żaden z planów awaryjnych. Powstał jednak tekst, który zaczął żyć własnym życiem, nabrał kolorów i znaczeń, sprawił, że zakochałam się w bohaterach. Z mglistego opisu planu Z, stała się planem A. Pisałam w najtrudniejszym momencie mojego życia, przenosząc na przysłowiowy papier to, co wówczas nie dało się wypowiedzieć. Kiedyś o tym przeczytacie, kiedy moi bohaterowie doświadczą podobnych uczuć, choć dziś jest jeszcze za wcześnie się nimi dzielić. Ale uczucia te nigdy nie będą tak silne jak wtedy, nigdy nie będą tak prawdziwe, więc trzeba było je spisać, choć może nie było to dobre miejsce na pisane.

Ponoć są autorzy, którzy maja osobny pokój do tworzenia, a nawet osobne biuro, w innym mieszkaniu. Ponoć zamykają się tam na osiem godzin i pracują nad tekstem, tak, jak się pracuje w pracy. Przerwa na kawę, przerwa na siku… Jeżeli komuś taki system pracy odpowiada – bardzo proszę, chociaż myślę, że to jednak nie u nas. Pisarzy, których stać na to, by żyć tylko z pisania, można policzyć na placach. Reszta musi znajdować czas na swoją radosną twórczość gdzieś pomiędzy pracą zawodową, praca domowa dzieci, gotowaniem obiadu i wymianą opon. Przyznam się, że ja nie należę do tytanów systematyczności. Pisze wtedy, kiedy mam ochotę, czasem do późnej nocy. Czasem długi czas nie pisze nic. Opowiadałam już tu, jak obraziłam się na Olka i Ewę, za zrujnowanie mi koncepcji i nie napsułam przez trzy dni ani słowa. Lepszy numer zrobiłam pisząc zakończenie. Samą scenę finałową miałam napisaną dawno. Nie pamiętam, jak na nią wpadłam, pamiętam, że jej nie zaplanowałam. Napisałam tekst do momentu powrotu Olka do Europy i zastanawiałam się, co dalej. Kombinowałam jak połączyć te sceny, jakim łącznikiem, co jeszcze powinno się tam wydarzyć, co ma się zadziać, żeby doprowadzić do napisanego dawno finału. Ile czasu tak kombinowałam? Trzy miesiące. A po trzech miesiącach doszłam do wniosku, że tak jest ok, że każdy dopisany tam „łącznik” będziesz przegadany i tak sprawi, że czytelnik może uznać, że brakowała mi pomysłu na zakończenie. Ile razy, czytając ciekawą książkę rozczarowaliście się końcówką? Banalną, niedopracowaną, przewidywalną. Zawsze mam wtedy wrażenie, że autor się spieszył. Wyobrażam sobie, że wydawca wisiał nad nim, susząc mu głowę o termin. Nie wiem jak to jest, jak się jest już uznanym autorem, ale mała rozpoznawalność na dobra stronę w postaci małej presji. Nie trzeba się spieszyć, nie trzeba się spinać. Można sobie pisać, dopasowywać, zastanawiać się, zmieniać.


No więc kiedy w końcu pisać?

Odpowiedź jest prosta. Kiedy tylko chcesz. Zawsze. Najważniejsze jest to, żeby zapisać pomysły, myśli, zdania. A potem je połączyć w całość tak, żeby powstało coś, co spełni nasze oczekiwania. Nie, to nie jest pomyłka. Nie oczekiwania czytelników, tylko nasze. Bo to nie czytelnik, tylko autor jest dopowiedziany za tekst. To na autorze ciąży obowiązek obronienia swojego tekstu. A jak bronić czegoś do czego nie mamy przekonania?

Ciąg dalszy już za tydzień - zapraszam

Autorka: Olga Zygarowska - autorka powieści kryminalno-sensacyjnej "Rufaro" wydanej przez Agencje Reklamowo-Wydawniczą "Vectra"; 2016

 

Plany na kolejny weekend? Oczywiście Międzynarodowe Targi Książki w Krakowie! Agencja Reklamowo-Wydawnicza "Vectra" przygotowała dla Was specjalny 20% rabat na zakupy książek ich autorów!  Stoisko B77 w hali Dunaj.

Zapraszam na spotkania z autorami w tym także z moją osobą. Poniżej harmonogram:

CZWARTEK, 27.10
godz. 10:00 - 13:00 Jerzy Buczyński
godz. 13:00 -16:00 Klaudia Potysz
PIĄTEK, 28.10
godz. 11:00 - 14:00 Thomas Arnold (dodatkowo na stoisku Ateneum 17:00 - 18:00)
godz. 15:00 -19:00 Jerzy Buczyński (dodatkowo na stoisku Ateneum 13:00 -14:00)
SOBOTA, 29.10
godz. 10:00 -13:00 Piotr Kulczyna
godz. 13:00 -18:00 Thomas Arnold
NIEDZIELA, 30.10
godz. 10:00 -14:00 Olga Zygarowska

o180 Kreatywnie Pozytywnie - Agencja Reklamowa

HOBBY POMYSŁ NA ŚLĄSKI WYPAD

Idealne miejsce na spędzenie aktywnie czasu z gwarancją dodatkowych atrakcji zarówno tych z odrobiną historii (zwiedzanie zamku), widokowych jak i czysto relaksujących po ciężkim tygodniu w pracy.

Gdzie: Chudów koło Gliwic

Cel: Zwiedzanie, relax, wycieczka rowerowa, zloty motocyklowe.

Opis: Idealne miejsce na spędzenie aktywnie czasu z gwarancją dodatkowych atrakcji zarówno tych z odrobiną historii (zwiedzanie zamku), widokowych jak i czysto relaksujących po ciężkim tygodniu w pracy.

HOBBY POMYSŁ NA ŚLĄSKI WYPAD

Kolejny zamek jako propozycja weekendowego wypadu :) Może nieco większy i jego zwiedzanie zajmie trochę więcej czasu ale naprawdę warto. Poza tym piękny park i rynek miasta to atuty weekendowej wycieczki do Pszczyny

Gdzie: Pszczyna

Cel: Zwiedzanie, relaks, wycieczka rowerowa

Opis: Kolejny zamek jako propozycja weekendowego wypadu :) Może nieco większy i jego zwiedzanie zajmie trochę więcej czasu ale naprawdę warto. Poza tym piękny park i rynek miasta to atuty weekendowej wycieczki do Pszczyny

ŚLĄSK NA WASZYCH ZDJĘCIACH

Katowice - Muzeum Śląskie
Ciepły weekendowy dzień - zamek Chudów

Używamy Cookie

Ta strona używa cookie
zgodnie z ustawieniami
Twojej przeglądarki.
Czytaj więcej

Wyrażasz zgodę?

TAK
NIE