Od dziś przez następne pięć dni będziemy relacjonować, dopisując do artykułu kolejne daty i przeżycia uczestników ZŁOMBOLU 2016

Tuż przed startem....

jeszcze parę drobiazgów i ruszamy....

Dzień pierwszy na ZŁOMBOLU - 25 września 2016r.

Niedziela 25.09.2016

Zaczęło się jak u Hitchcocka. Na początku było trzęsienie ziemi a potem było już tylko gorzej.


8:30 podjechaliśmy pod Spodek. Olgierd ma problemy z silnikiem. Ale się nie poddajemy. Oklejamy POLDKA ostatnimi naklejkami od darczyńców i numerami startowymi. Przybyli przyjaciele i rodzina. Wszyscy nam kibicują a silnik odmawia posłuszeństwa.


12:00 wielki start wszyscy ruszamy. Okrzyki radości, pamiątkowe zdjęcia, wywiady i telewizja... no i te klaksony. A my zastanawiamy się co dalej...... nie pozostaje nam nic innego jak podjąć właściwą decyzję i zmienić samochód. Na rondzie w Katowicach zamiast za kolumną ZLOMBOLOWA odbijamy ... kierunek dom. To ostatnie tchnienia POLDKA. Szybka decyzja i przepakowywanie.

Ponieważ nie podajemy się tak szybko bierzemy inne auto i przeklejamy ZŁOMBOLOWE naklejki i ruszamy w pościg za resztą. Na ostatniej stacji przed granicą polska Czechy doganiamy część ekipy ZŁOMBOLOWEJ. Kupujemy winiety i dalej. Mamy kontakt z resztą samochodów poprzez CB Radio. Kierunek Austria Klagenfurt Wörtersee.

Dzień drugi na ZŁOMBOLU - 26 września 2016r.

Budzimy się o 7:00 na campingu w Klagenfurt nad Wörtersee. Dwa ZŁOMBOLOWE autka też wybrały to miejsce na nocleg _ Skoda Favorit i Forman. Szybkie śniadanko, pakowanie i spacer nad jeziorem. Piękny widok _ przejrzysta woda w jeziorze i góry. Tylko trochę zimno. Od ekipy ze skody dowiadujemy się, że jeden z ŻUKOW zakończył swoją wyprawę na 200 km przed Klagenfurt -zatarty silnik (a cytuje jak mi powiedziano" uszczelka pod głowicą j…a; )" ). Okazuje się, że jesteśmy już sławni.

Dowiedzieliśmy się przez CB Radio, że ruszyło 499 aut i jeden Mercedes.


9.15 ruszamy w trasę do Florencji. Po drodze mijamy kilka ZŁOMBOLOWYCH aut.

15:00 docieramy do Sieny. Jest pięknie. Spędzamy tam 2 godziny. "Zaliczamy" najważniejsze punkty programu. I ruszamy dalej. Kierunek Rzym. Około godziny 22:00 docieramy na camping Happy Village pod Rzymem. Juz nie pod namiotem. Wynajmujemy Domek z łazienką na świeżym powietrzu.

http://www.Zlomekgo.pl - witryna/aplikacja dzięki  której można śledzić wszystkie ekipy i ich zmagania na trasie!

Dzień trzeci na ZŁOMBOLU - 27 września 2016r.

Wtorek 27.09.2016

Budzimy się. Jest piękna pogoda. Na parkingu obok nas ZŁOMBOLOWY samochód. To pierwszy jaki widzimy od prawie 24 godzin. Szybkie śniadanko na tarasie i ruszamy na podbój Rzymu. Pod metro zawiezie nas „Busik” z campingu.

Rzym, zwiedzanie. Kupujemy całodniowy bilet na metro za 7 euro. Wszystkie najważniejsze punkty do zaliczenia. Zaczynamy od Watykanu. Plac św. Piotra odhaczony. Kolejki do grobowca Jana Pawła II _ mamy za mało czasu więc odpuszczamy. Kilka zdjęć i ruszamy dalej. Przechodzimy przez most Ponte S. Angelo i podążamy w kierunku Panteonu. W końcu przed nami wyłania sie plac na którym tłumy robią sobie zdjęcia za pomocą „selfie sticka”. To musi być coś ważnego. To Panteon. Tu musimy już wejść. Wnętrze jest piękne. Robi wrażenie. Niesamowita gra światła we wnętrzu. Jesteśmy zachwyceni. Ale musimy ruszać dalej.

Po drodze do schodów hiszpańskich zatrzymujemy się przy fontannie di Trevi. Nie tylko na nas robi ona ogromne wrażenie. Musimy odczekać żeby spokojnie usiąść na brzegu fontanny i zrobić sobie zdjęcie i rzucić za siebie grosz. W końcu nam się udaje. Delektujemy się widokiem i ruszamy dalej. Docieramy do schodów hiszpańskich. Z góry jest piękny widok na panoramę miasta. Schodzimy w dół. Robimy zdjęcia. Szukamy metra - Kierunek Koloseum. Kilka stacji dalej wychodzimy z metra prosto na Koloseum. Oczywiście tłumy turystów łącznie z nami robiących sobie zdjęcia. Za nami Forum Romanum. Zatrzymujemy się na obiad w przytulnej restauracji (okazuje się, ze ma kilka gwiazdek) – czas na dobre włoskie spaghetti. Każdy zamawia cos innego. Alicja , Piotr i ja jesteśmy najedzeni. Jedziemy jeszcze w okolice Watykanu i powoli w kierunku campingu. Dowiadujemy się z CB Radio, że kilka ekip już nas wyprzedziło. Niektórzy nocują w Sorrento.

Dzień czwarty na ZŁOMBOLU - 28 września 2016r.

Środa 28.09.2016

8:00 wyruszamy z campingu. Kierunek Neapol przez Sorrento i Pompeje. Za Rzymem na autostradzie mijamy kilka samochodów ZŁOMBOLOWYCH. Ekipa Prudiego (Prudenter Team) z Dużego fiata i Sikora z Poloneza Caro (identyczny jak nasz, tylko z halogenami- teraz Piotr tez chce takie). Na stacji benzynowej, gdzie cena za paliwo jest astronomiczna (płacimy 105 Euro - aaaaaaaaaaa), chwila na rozmowę. Obie ekipy do tej pory bez usterek. Zmierzają w kierunku Sorrento i Monte Casino, a na Sycylię z Reggio di Calabria do Mesyny. Ruszamy dalej. Po drodze mijamy Skodę Favorit z przyczepą campingową na tablicach rejestracyjnych z Wielkiej Brytanii. Teraz gonimy Poloneza Caro Plus z nadbudowanym bagażnikiem _ Pinky i mózg. Jadą równo. ...120hm/h przez całą trasę. Postanawiamy razem z nimi zwiedzić Pompeje, a dokładniej Herkulanum ( z gr. Heraklejon), które zostało zniszczone wraz z Pompejami.
Jedziemy wąskimi uliczkami. Docieramy na miejsce. Zwiedzamy. Ruiny miasta robią na nas wrażenie. Po zwiedzaniu rozdzielamy się z ekipa z poloneza. Oni jadą zwiedzać kolejne wykopaliska Pompeje. A my ruszamy do Sorrento. Po drodze mijamy kalka załóg ZŁOMBOLA. Za jednym podążają CARABINIERI !!!!

Jesteśmy w Sorrento. Dojazd wąskimi uliczkami zostanie Ali długo w pamięci. Sorrento jest to najpiękniejsze miejsce jakie mieliśmy okazję zobaczyć do tej pory. Delektowaliśmy się przepyszną Pizza oraz Lasagniami w sympatycznej restauracji. Czas pozwolił nam na przejście kilkoma uliczkami i podziwianiem widoku na zatokę. Potem jeszcze szybka kawa i tiramisu. Obieramy kierunek na Neapol. Przed nami przez kilkanaście kilometrów widok na wulkan Wezuwiusz. Dojeżdżamy do Neapolu. To miasto wystawiło nas na dużą próbę. Okazuje się, że włosi w tym mieście nie respektują żadnych znaków drogowych. Znaki drogowe i sygnalizację świetlną uznają co najwyżej za lekką sugestię, a zasada kto pierwszy ten lepszy wyznają wszyscy naraz. Olgierd z jego grubą blachą sprawdziłby się tutaj doskonale. Piotrek ma pietra o auto zastępcze :). Chcemy zobaczyć skąd odpływa nasz prom. W porcie w oczekiwaniu na odprawę promową spotykamy kolejne ekipy ZŁOMBOLOWE - "Dream team", "Żuliki team memory five" i "Wszystko jasne" czyli 2 Żuki i Polonez Caro. Widok naszego auta zastępczego niezmiennie bawi wszystkich. Zabijamy czas o opowieściach o ich awariach. Tracili moc i myśleli, że to problem wtrysków lub pompy paliwa, a ostatecznie okazało się, że to przez tandetny chiński filtr w ich silniku andoria. A teraz jadą z niesprawną skrzynią biegów, ale się nie poddają. Jadą dalej. No i rozrusznik im padł, jak się na końcu dowiadujemy. Startują więc na pych. Wkrótce zostajemy sami. Nasz prom na Katanie odpływa późnym wieczorem. W trakcie odprawy nie obyło się bez problemów. Nasz samochód zastępczy przekracza długość 4 metrów. Zmiana biletu kosztuje nas 15 minut gorącej dyskusji i skromne 46 euro. W międzyczasie na prom wjeżdża Filip Chajzer. Udało się, wjeżdżamy na pokład. Przed nami 12 godzin rejsu.

Dzień piąty na ZŁOMBOLU - 29 września 2016r.

Po trudach nocy spędzonych na barowej kanapie promu stawiamy koła na sycylijskiej ziemi. Musimy dotrzeć z Katanii do Palermo. W międzyczasie „stuka” nam 2200km od Katowic. Otaczają nas piękne widoki, błękit niekończącego się morza. Tradycyjnie stoimy w korku przejeżdżając przez Palermo. Tam też spotykamy coraz więcej ZŁOMBOLOWYCH aut. Po odbiciu sie od bram pierwszego campingu, docieramy do San Vito Lo Capo, gdzie spotykamy zmęczonych, ale radosnych uczestników rajdu. Camping powoli zapełnia się uczestnikami. Dziś już nikt aut nie naprawia ( …chyba nie do koca, ekipa MILICJI coś tam grzebie przy silniku). Wszyscy przygotowują się do imprezy.

IMPREZA 29.09.2016
Jest godzina 20:00. Większość ZŁOMBOLOWICZÓW dotarła już na metę. Wszyscy wybierają się na plażę na imprezę finałową. Po drodze mijamy ekipy udzielające wywiadów do telewizji oraz osoby poznane w trakcie wyjazdu. Rozpoczyna się wielkie świętowanie. Niektórzy podjeżdżają na deptak samochodami ZŁOMBOLOWYMI, inni robią sobie zdjęcia na „ściance” ZŁOMBOLOWEJ. Niekończące się opowieści o usterkach i przygodach w trakcie jazdy, jednoczą ZŁOMBOLOWICZÓW. Podczas wywiadu udzielonego dla telewizji (sfera.tv) organizator potwierdził, że będzie kolejny ZŁOMBOL. W styczniu ogłoszą trasę.

Dzień szósty na ZŁOMBOLU - 30 września 2016r.

Dzień wypoczynku. PLAŻING. Nawet ZLOMBOLE pojechały na plażę. Brak relacji. Delektujcie się widokami.

Dzień siódmy (powrót) na ZŁOMBOLU - 1 października 2016r.

Sobota. Skoro świt  wyruszamy w podróż  powrotną. Postanowiliśmy odbić  od głównej trasy i zobaczyć „tablice” CORLEONE. Trasa biegła przez malownicze wzgórza, im dalej tym częstsze zakręty. Coraz to węższe drogi (momentami brak asfaltu). Jest to miejscowość  znana głównie ze znaku wjazdowego i wyjazdowego. My też  nie mogliśmy  sobie odpuścić   zdjęcia pod tablicą  i oznaczyć jej znaczkiem ZŁOMBOLA. Na 5 km przed Corleone, miastem znanym z „Ojca chrzestnego” zatrzymała nas POLIZIA. Chwila stresu. Nie wiadomo dlaczego zbierają  nam wszystkie dokumenty. Po 10 min oddaja wszystko i życzą dobrej podróży - buon viaggio. Docieramy do upragnionego Corleone i tablicy z nazwą miejscowości na wjeździe do miasta. Sesja i filmiki zrobione. Ruszamy dalej. Kierunek Cefalú. Po drodze mijamy Wołgę, która wygodnie zamiast na kołach jedzie w przyczepie pod kołdrą.
Cefalù okazje się być pięknym nadmorskim miasteczkiem. Życie zatrzymało się tam jakieś 100 lat temu, wąskie uliczki na szerokość jednego samochodu, kamienice nieodnowione, ale wszystkie w tym samych charakterze. Kilkukondygnacyjne z balkonami zwróconymi ku sobie. Mnóstwo "gaci" wiszących nad balkonami. Wszystko zwiedzamy w ekspresowym tempie, tzw. Złombolowym. Szybka kawa i panino con salame, a potem do auta. Teraz gonimy naszych znajomych jadących Polonezem Caro Plus z Lubartowa pod Lublinem. MRC Racing Team czeka na nas w Taorminie. Szybkie zwiedzanie. Miasteczko na wzgórzu z widokiem na zatoczkę. Kawa i jedziemy. Cała piątka Marcin, Magda, 2 Sylwie i Sylwek są przed nami. Jedziemy kierunek Mesyna. Później przeprawa promem do Villa San Giovanni.

Dzień ósmy (powrót) na ZŁOMBOLU - 2 października 2016r.

Jest niedziela. Budzimy się na campingu w Gizzeria Lido (Kalabria)... namioty mamy rozłożone na samej plaży. Poranna kąpiel w morzu, śniadanie i pakowanie. Właściciel campingu, zafascynowany rajdem charytatywnym dał nam 20euro upustu za nocleg. Obieramy kierunek Bari. Team Rajzefiber i MRC Raceing Team. Dzisiaj ja zmieniłam środek transportu. Jadę Polonezem Caro. Dostałam kapelusik i poduszeczkę. Leci disco polo. Jest szum w uszach. Jest dobrze.

Po drodze w wyniku walnego glosowania decydujemy sie na obiad w bardzo ekskluzywnej restauracji pod dwoma złotymi łukami. PIOTREK jest szczęśliwy-o Mc Donaldzie marzył od wyjazdu z domu. 
Jesteśmy w Bari. Zwiedzamy kolejne portowe miasto we Włoszech. Jednak Bari ma nieco inny klimat. Jest większe. Nasz przewodnik Piotrek, który wrócił tutaj po 15 latach, zna historię tego miasta jak nikt inny. Znane nam wąskie uliczki poprzeplatane są wielkimi budynkami. Po zwiedzaniu obieramy kierunek camping w Monopoli _Atlantide. Rozbijamy namioty. Chłopaki z Poloneza muszą uzupełnić olej w tylnim moście. Kobiety zajmują się tym co zawsze. Czyli logistyka zaopatrzenia and rozrywka. Najnowocześniejsze zdobycze technologii campingowej spotykają się z wyposażeniem rodem z PRL: mamy samorozkładające się namioty i samopompujace materace oraz kuchenkę gazową  i składany komplet naczyń (z czajnikiem), które 40 lat temu służyły  naszym rodzicom.  Nasza kolacja to miłosierdzie naszych rodziców : bigos, gołąbki i lecho. Każdego  wieczoru ratują  nam życie.  Włoskie  wino w kartonie za 1 euro uszczęśliwia nam wieczory. Idziemy spać  wcześnie.  Jutro  się  rozdzielamy. Cześć  jedzie do Chorwacji a cześć do Wenecji.

Dzień dziewiąty (powrót) na ZŁOMBOLU - 3 października 2016r.

Rano ekipa z Lubartowa wyrusza w kierunku Wenecji, a my w podróż do Ankony, gdzie o 20.15 odpływa prom do Splitu w Chorwacji. O godzinie 15.30 docieramy do Ankony. Kupujemy bilety na prom, zwiedzamy miasto. Jest piękne. Przypomina San Francisco-strome ulice, jedziemy cały czas góra -dół. Jest też przepiękne wybrzeże. Przed wpływem jeszcze kolacja w lokalnej pizzerii. O 7:00 będziemy w Chorwacji w Splicie.

Dzień dziesiąty (powrót) na ZŁOMBOLU - 4 października 2016r.

Pierwszą noc w Chorwacji śpimy w Omiśu. Camping jest przy samym morzu, śniadanie na plaży. Słońce świeci. Jest ciepło. Odpoczywamy. Dzień relaksu. Tylko ja wskoczyłam do wody. Reszta wymiękła, że niby za zimno.
Wieczorem jedziemy do Makarskiej na kolację. Owoce morza królują. Muszę coś kulinarnego wrzucić tym razem. Jest pysznie.
Decydujemy się zostać jeszcze jeden dzień żeby się popalać.

Dzień jedenasty (powrót) na ZŁOMBOLU - 5 października 2016r.

W nocy strasznie wieje, nasze namioty nie zostały porwane przez wiatr chyba tylko przez ciężar naszego ciała - halny ???;). Decyzja jest trudna ale chyba rozsądna. Zbieramy się i ruszamy dalej. Kierunek Park Narodowy Krka. Jest to około 100km od miejsca, gdzie nocowaliśmy. Dojeżdżamy, kupujemy bilet za 110 Kun i ruszamy zwiedzać. Nadal wieje zimny wiatr. Ale nam to nie przeszkadza, bo widok jest niesamowity-lazurowe jeziora. Chodzimy drewnianymi kładkami, a wokół nas woda we wszystkich możliwych kolorach i liczne wodospady, mniejsze i większe. Dochodzimy do miejsca najczęściej odwiedzanego miejsca w parku - do wodospadu Skradinski buk. Robi na nas wrażenie. Okazuje się że można się kąpać w wodzie przy wodospadzie. Ponieważ wiatr ustaje coraz więcej śmiałków wskakuje do wody. Teraz żałujemy, że nasze stroje kąpielowe zostały w samochodzie oddalonym o 875m. Pozostaje nam tylko ściągnąć buty i skarpetki, podciągnąć spodnie i wejść do wody po kolana. Woda jest świetna. Po kilkunastu minutach ruszamy dalej w kierunku auta, nie decydujemy się na dodatkowo płatny rejs statkiem należący do kolejnych atrakcji. Miejsce to jest bardzo podobne do jezior Plitwickich, z tą różnicą że kładki umieszczone są między drzewami. Przy aucie podejmujemy decyzję, że ze względu na zimny wiatr nie opłaca nam się zostawać nad morzem wiec ruszamy dalej na Węgry - Balaton. W międzyczasie na liczniku stuknęło nam 4000km. Na 200 km przed Zagrzebiem mijamy ZŁOMBOLOWĄ niebieską Nyskę. Jednak ktoś też wybrał taką drogę powrotną jak my. Zapewne jadą od Albanii, my niestety musieliśmy Albanię odpuścić ze względu na brak zielonej karty.

Jakieś 100km dalej mijamy kolejne ZŁOMBOLOWE autko - tym razem jest to zielony ŻUK. Pozdrawiamy ekipę z numerem startowym 248 :). Zaczyna nam brakować KUN. Ostatnie wydajemy na RAKIJĘ dla Wojtka, przyjaciela Piotra, przez co musimy zjechać z dróg płatnych i jedziemy dalej . Po drodze siostrzeniec Piotra - Szymek (baza logistyczna w Polsce) szuka dla nas najtańszego noclegu pod Balatonem. Ze względu na pogodę nie chcemy spać pod namiotami. Ostatni dom po lewej, coraz to węższe uliczki, coś musi być nie tak. A jednak nie. Wyłania się szyld z nazwą pensjonatu, który podał nam Szymek. Delikatne negocjacje i dostajemy pokój za jedyne 30euro. Pokój rodem z PRL. Wszyscy czujemy się jak przeniesieni w czasie. Piotr czuje sie jak u babci, ja (Weronika) jak na koloniach, rok 1992. Ala twierdzi, że przenieśliśmy się do czasów świetności poloneza. Ale WiFi jest. Dobra idziemy spać. Jutro czeka nas zwiedzanie Budapesztu.

Dzień dwunasty (OSTATNI) na ZŁOMBOLU - 6 października 2016r.

Jesteśmy wyspani. Wjeżdżamy na trasę na południowym brzegu Balatonu w kierunku Budapesztu. Pogoda coraz to gorsza. Nad Balatonem w miejscowości, której nazwy nie jestem w stanie powtórzyć pada deszczyk  i jest chłodno. Jest to moja pierwsza wizyta w tym kraju no i powiem tak: pogoda nie zachęca, żeby zostać  tu dłużej. Ruszamy na Budapeszt. Tu niestety też  mżawka. Ale nie poddajemy  się. Robimy rundę po mieście. Trzeba przyznać, że  centrum jest zachwycające. Dużo tu budynków  w stylu Art Deco, piękne  mosty nad Dunajem. Rzeka ta imponuje swoim rozmiarem. Chcemy popływać, ale jest za zimno. Wjeżdżamy kolejką  na wzgórze  zamkowe. Deszcz zaczyna coraz to bardziej padać. Schodzimy w dół. Idziemy zjeść  coś ciepłego. Było  pysznie i po węgiersku. Wsiadamy do auta i jedziemy do domu przez Słowację. W górach śnieg, na drodze jest ślisko. Jeszcze na Słowacji na liczniku mamy 5000km przejechanych.


O 21.30 docieramy do domu.

 PODSUMOWANIE:


- 4100zl na DOMY DZIECKA
- 14 darczyńców (PRO-EKO Fundacja Pracownicza, HISTAMED, ROBERT BAKONYI, ROX STUDIO Adam Wyspiański, GREAT ESCAPES Marceli Stec, PRACOWNIA BAGUA Joanna Chudoń, AUTO KEMES Teresa Kępa, ODREKLAMY Bartosz Pęcherz, PONZIO POLSKA SP. Z O.O., VIOLIN Ewa Baran, BELLSPORT Grzegorz Leszczyński, DANBUD Rolicz Daniel, Spec.prakt.dent. R. KORKOSZ, A2 STUDIO Anna Gruner)
- 3 osoby (Weronika, Alicja, Piotr)
-12 dni
- 5250km
-7 Państw (Polska, Czechy, Austria, Włochy, Chorwacja, Węgry, Słowacja)
- 3 Promy (Neapol- Katania; Mesyna- Villa San Giovanni; Ancona- Split)
- 400 litrów benzyny
- 2 domki campingowe (pod Rzymem I w San Vito Lo Capo)
- 5 pól namiotowych (Austria- Klagenfurt, Gizerria Lido- Calabria, Monopoli- okolice Bari, Omiś- Chorwacja , okolice Splitu)
- 1 pensjonat (Węgry – okolice Balatonu)
- 2 namioty samo rozkładające
- 2 materace samo pompujące i jeden… powiedzmy ze wspomaganiem
- 3 śpiwory
- 7 słoików z Leczo
- 4 słoiki z chili con carne
- 2 słoiki bigosu
- 2 słoiki gołąbków
- hmm…. niezliczona ilość konserw turystycznych i paprykarzy
- 3 wina w kartonie za 1 Euro
- 1 czapeczka na papier toaletowy zrobiona przez ciocię Ingeborgę specjalnie na tą okazję
- 1 płyn do spryskiwaczy
- 1 odblaskowa torba bawełniana B.vero (mojego autorstwa)
- 3 płyty disco polo
- 62 albumy Julio Iglesiasa
- 1 grosz wrzucony na szczęście do fontanny di Trevi w Rzymie
i ………………………..
- 1 silnik do poloneza :(

THE END

Autorzy: Weronika Seichter, Alicja Ragankiewicz- Drabowicz, Piotr Drabowicz

o180 Kreatywnie Pozytywnie - Agencja Reklamowa

Używamy Cookie

Ta strona używa cookie
zgodnie z ustawieniami
Twojej przeglądarki.
Czytaj więcej

Wyrażasz zgodę?

TAK
NIE